"-Pani Roksano, musimy już iść..."
-D-dobrze.
Weszłam z lekarzem do jednej z sal. Spojrzałam na moje ręce, które strasznie się trzęsły. Byłam przerażona, w głowie miałam 5 tysięcy myśli pesymistycznych, ale musiałam je wyrzucić z głowy. Robię to dla osoby, którą kocham, nie wiem czy ona kocha mnie. Jeśli to nie wyjdzie, to nie do końca się załamię ponieważ to jest jedno z moich marzeń. Nie wiem gdzie są moi rodzice, szczerze, nie obchodzi mnie to, zawsze mieli mnie głęboko, tak.. To boli, ale zdążyłam się przyzwyczaić. Alana nie ma praktycznie cały dzień w domu. Wraca zawsze o 3 w nocy, zapewne później zobaczy kartkę, ale wtedy będzie już po wszystkim.
-Proszę się przebrać w piżamę i położyć się na łóżku, zaraz przyjdzie pielęgniarka Ania i podłączy pani kroplówkę.
-Dobrze i dziękuję.-uśmiechnęłam się szczerze.
-Umm ... Nie ma za co. Temu chłopcu trzeba pomóc.
-Mam pytanie.
-Śmiało.
- Potrzebuję porozmawiać z kimś zaufanym, ale nie wiem kim. -spuściłam wzrok na podłogę.
-Wezwę psychologa, ale teraz proszę się przebrać i czekać cierpliwie.
-Ok.
Z torby wyjęłam moją luźną piżamę z Hello Kitty- moja ulubiona. Weszłam do łazienki, przebrałam się, związałam włosy i usiadłam na łóżku, wykonałam wszystko zgonie z zaleceniami doktora. Nie wiem ile tak siedziałam, straciłam rachubę czasu, ale po chwili weszła młoda dziewczyna może 3 lata starsza ode mnie. Domyśliłam się, że jest to zaufany psycholog, dopiero po studiach, dzięki temu, że była młoda, pewnie łatwiej mi się będzie z nią rozmawiało.
-Witaj, słyszałam co chcesz zrobić, również słyszałam, że potrzebujesz pomocy.-uśmiechnęła się ciepło.
-D-dzień dobry -jąkałam się -Tak, przydało by mi się trochę wparcia.
-Jestem Ania i nie mów mi "dzień dobry", bo czuję się staro- zrobiła zabawną smutną minkę, na którą cicho się zaśmiałam.
-Ok, Ania. Nie chcę abyś pomyślała, że jestem jakaś nienormalna, bo mam 17 lat, a już chcę być dawcą i nie funkcjonować do końca normalnie.
-Nie myślę tak, ale wyrzuć to z siebie bo widzę, że cię już to zabija.
-Oh, dokładnie. A więc... Ten chłopak, który leży w sali numer 7 ma raka nerki, a ma ją 1, to on bardziej potrzebuje pomocy, bardziej niż ja. Kocham go, ale nie wiem czy on mnie. Boję się o to, że nie zaakceptuje tego co dla niego zrobiłam. -spuściłam głowę, a łzy cisnęły mi się do oczu, chciałam to powstrzymać, ale to było silniejsze ode mnie. -Jeśli nie będzie mu to pasowało, to niby nic się nie stanie, bo spełnię swoje marzenia. Uwielbiam pomagać innym, jednak psychicznie jestem zbyt słaba i nie daję rady, dlatego chcę pomagać fizycznie-uśmiechnęłam się słabo, a samotna łza spłynęła mi po policzku.
-Nie przejmuj się tym. Nie znam go, ale jak jest prawdziwym mężczyzną, to będzie dziękował ci do końca życia. Nie wiem, czy inna 17-latka by odważyła się na taką pomoc. Widać, że go kochasz, będziesz do końca jego małym aniołkiem. Będzie dobrze. Zawszę będę z Tobą, wiesz gdzie mnie szukać i jak będziesz potrzebowała pomocy to wiesz gdzie mnie szukać.
-Wiesz, że po tym zabiegu będę musiała wyjechać?
-Tak, wiem. Ale nie przejmuj się, będzie dobrze.
-Ale wydaje mi się, że wtedy będę cię potrzebowała najbardziej.
-Uh... To może podam ci mój numer?
-Dziękuję.-emocje przejęły mnie i łzy spływały mi strumieniami, ale Ania delikatnie je otarł, zabrała mi telefon i wystukała numer.
-Zawsze jak będziesz mnie potrzebowała- dzwoń.
-Witam, przyszłam podłączyć kroplówki.
-Dzień dobry.
-To ja już pójdę, do zobaczenia Roksano.
-Pa. Dziękuję. -uśmiechnęłam się ciepło
Pielęgniarka wyglądała na miłą i skromną kobietę. Widać było, że cieszy się życiem -uh, jak ja jej zazdroszczę. Delikatnie przemyła zgięcie na mojej prawej ręce płynem antybakteryjnym, po czym lekko osuszyła wacikiem.
-Teraz lekko zakuje.-wbiła ostrożnie igłę w żyłę, na całe szczęście znalazła ją szybko. Nie lubię szczepionek, zastrzyków, ogólnie nie lubię igieł.
-Połóż się, a ja podłączę ci inne urządzenia, które są niezbędne podczas operacji.- uśmiechnęła się ciepło, odwzajemniłam, pielęgniarka zrobiła swoje, po czym dała mi tabletki i wodę do popicia, łyknęłam to szybko, po chwili moje powieki stawały się ciężkie. Gdy już zasypiałam zobaczyłam wbiegającego Alana.
-Nie! Nie mo...
** PO OPERACJI **
Otworzyłam oczy, a światło mnie oślepiło, więc ponownie je zamknęłam. Po chwili zaczęłam mrugać i się powoli przyzwyczajałam. Przy moim łóżku zobaczyłam Alana, który trzymał moją rękę, ścisnęłam ją mocniej.
-Co się dzieje?
-Obudziłaś się! -krzyknął uradowany
-Co jest z Justinem? Ile tutaj siedzisz? Zawołaj lekarzy!
-Whoa, spokojnie.. Siedzę tu dokładnie 36 godzin, a o stanie Justina powiedzą ci lekarze. Wiesz, że się zawiodłem?!
-Dlaczego ?! Źle zrobiłam bo co?! Bo uratowałam życie chłopaka, którego kocham?!
-Nie możesz....
-Czego? Jestem prawie pełnoletnia i sama kieruję swoi życiem! -zaczęłam krzyczeć, nie moja wina, strasznie mnie denerwował.
Po chwili nie widziałam już brata. Urwał mi się film...
*SEN*
Widziałam jakby przyszłość. Widziałam Justina, ze mną i naszym dzieckiem. Jak uroczo wyglądamy jako rodzina. Justin zajmował się naszymi dziećmi. Był naprawdę dobrym ojcem. Tutaj wyglądało to tak jak bym chciała.
-Kochanie wychodzę!
-Znowu wychodzisz. Zawsze jesteś na chwilę, a później wychodzisz i wracasz po południu! Co może masz jakąś kochankę?! Może to jakieś brudne interesy?! A może po prostu masz mnie dość!
-Wychodzę, bo muszę. Nikogo nie mam. Im mniej wiesz tym lepiej!
-Wynoś się! Nie wracaj już nigdy!-łzy spływały mi po policzkach strumieniami, upadłam na kolana i zaczęłam głośnej szlochać.
-Kochanie...
-Nie odzywaj się już do mnie nigdy mam cię dość. Idź znajdź sobie inną, która będzie się z tobą piepr*yła codziennie!
-Nie mów tak bo tak nie jest!
-Oj ja już dobrze wiem jak jest! Jesteś męską dziw*ą!
-K*rwa, nie mów tak!-podszedł do mnie zamachną się...
*PRZERWANY SEN*
-Panno Roksano!
-Umm... Tak? Co się stało? -próbowałam usiąść, ale mocny ból w brzuchu mi to uniemożliwił
-Proszę leżeć spokojnie. Jest pani po operacji stąd te bóle brzucha.
-Co z Justinem?
-Były pewne komplikacje, ale operacja przebiegła bardzo dobrze.
-Mogę go zobaczyć? -zapytałam z nutką nadziei...
________________________________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Jak się podoba rozdział?
Przepraszam za opóźnienia- dużo nauki.
Mam do Was prośbę.
Mogłybyście porozsyłać link znajomym ? Byłabym wdzięczna :)
KOCHAM WAS MISIACZKI ;*
#MUCH #LOVE
(ZA 12 DNI URODZINY MOJE I JUSSA) #najlepiej!
-Co jest z Justinem? Ile tutaj siedzisz? Zawołaj lekarzy!
-Whoa, spokojnie.. Siedzę tu dokładnie 36 godzin, a o stanie Justina powiedzą ci lekarze. Wiesz, że się zawiodłem?!
-Dlaczego ?! Źle zrobiłam bo co?! Bo uratowałam życie chłopaka, którego kocham?!
-Nie możesz....
-Czego? Jestem prawie pełnoletnia i sama kieruję swoi życiem! -zaczęłam krzyczeć, nie moja wina, strasznie mnie denerwował.
Po chwili nie widziałam już brata. Urwał mi się film...
*SEN*
Widziałam jakby przyszłość. Widziałam Justina, ze mną i naszym dzieckiem. Jak uroczo wyglądamy jako rodzina. Justin zajmował się naszymi dziećmi. Był naprawdę dobrym ojcem. Tutaj wyglądało to tak jak bym chciała.
-Kochanie wychodzę!
-Znowu wychodzisz. Zawsze jesteś na chwilę, a później wychodzisz i wracasz po południu! Co może masz jakąś kochankę?! Może to jakieś brudne interesy?! A może po prostu masz mnie dość!
-Wychodzę, bo muszę. Nikogo nie mam. Im mniej wiesz tym lepiej!
-Wynoś się! Nie wracaj już nigdy!-łzy spływały mi po policzkach strumieniami, upadłam na kolana i zaczęłam głośnej szlochać.
-Kochanie...
-Nie odzywaj się już do mnie nigdy mam cię dość. Idź znajdź sobie inną, która będzie się z tobą piepr*yła codziennie!
-Nie mów tak bo tak nie jest!
-Oj ja już dobrze wiem jak jest! Jesteś męską dziw*ą!
-K*rwa, nie mów tak!-podszedł do mnie zamachną się...
*PRZERWANY SEN*
-Panno Roksano!
-Umm... Tak? Co się stało? -próbowałam usiąść, ale mocny ból w brzuchu mi to uniemożliwił
-Proszę leżeć spokojnie. Jest pani po operacji stąd te bóle brzucha.
-Co z Justinem?
-Były pewne komplikacje, ale operacja przebiegła bardzo dobrze.
-Mogę go zobaczyć? -zapytałam z nutką nadziei...
________________________________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Jak się podoba rozdział?
Przepraszam za opóźnienia- dużo nauki.
Mam do Was prośbę.
Mogłybyście porozsyłać link znajomym ? Byłabym wdzięczna :)
KOCHAM WAS MISIACZKI ;*
#MUCH #LOVE
(ZA 12 DNI URODZINY MOJE I JUSSA) #najlepiej!
Boże cudowny! Najlepszy, kocham <3 Aż miałam łzy w oczach kiedy napisałaś o tym śnie *_*
OdpowiedzUsuńBoze, mialam szklane oczy. Genialny rozdzial
OdpowiedzUsuń