piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 11

"-A więc..."

-A więc już mamy wyniki.- odparł 
-Mogłabym je poznać? -powiedziałam lekko zdenerwowana... Co ja w ogóle gadam jestem strasznie zdenerwowana, boję się co będzie jeżeli ja nie będę mogła uratować mu życia... Będę musiała znaleźć kogoś na moje miejsce, a wiem, że to nie będzie błahostka... Przegryzłam nerwowo wargę i kiwnęłam głową.
-Ma pani grupę AB+, czyli tu się zgadza... Jest pani zdrowa i nie miała pani żadnych poważnych chorób... A więc....
-Tak?! Oh no proszę! Szybciej.... -powiedziałam błagalnie
-Może pani uratować Justinowi życie!
-Jejkuuuu! -padłam na kolana i zaczęłam płakać. Wszystko jakby stało się łatwiejsze, ale będzie gorzej po zabiegu... Nie wiem czy wytrzymam 2 miesiące, ale będę musiała.
-Dobrze. Proszę się przygotować, zaraz zaczynamy. 
-Umm... Okej. 
W odpowiedzi po prostu się do mnie uśmiechną.
-Doktorze?
-Tak panienko?
-Mogę napisać do niego wiadomość?
-Tak
-A mógłby ją pan później mu przekazać?
-Z chęcią. 
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się w podziękowaniu i ruszyłam przed siebie. W trakcie drogi do domu myślałam nad tym ci mu napiszę. Wszystko muszę wyjaśnić. Mam nadzieję, że mnie zrozumie i to nie będą ostatnie wyjaśnienia. Chciałam być przy nim już na zawsze. Boję się, że nie będzie już mnie chciał słuchać. Wiem, że wszystko będzie naprawdę trudne, ale wiem, że damy radę. Musimy, tylko on sprawia, że czuję się jak księżniczka. Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku, pozwoliłam jej na to. Za chwilę było ich więcej. Nie krępowałam się bo byłam sama. Był już wieczór więc wszystko ze mnie spływało. W życiu nauczyłam się w ciągu dnia kontrolować, ale w nocy nie umiem. Moje uczucia się mieszają. Nikt nie wie jak to jest. Nikt nigdy mnie w 100 procentach nie rozumiał. Jestem inna. Nie chcę by ktoś się nade mną użalał. Zawsze byłam sama. Moje życie, moje problemy. 
Sama nie zauważyłam kiedy, ale byłam już na podjeździe przy moim domu. Zapłaciłam za taksówkę i weszłam do domu. Spakowałam potrzebne kosmetyki i ubrania. Po wykonaniu tych czynności wyciągnęłam ładną kartkę i mój ulubiony fioletowy długopis i zaczęłam pisać...


"Hej Justin. Już chyba wiesz, że oddałam Ci coś co już od dawna potrzebowałeś.
 Ale zrealizowałam swoje marzenie- zostałam dawcą. Jestem szczęśliwa że akurat Tobie mogłam pomóc. 
Zawsze byłeś dla mnie wszystkim.
 Przyznam, bałam się swoich uczuć. Zraniłeś mnie bardzo, ale moje uczucie nie wygasło.
...
Mam tylko cichą nadzieję, że gdy będziemy mogli się spotkać, 
nie odrzucisz mnie,
tylko będziesz przy mnie.
Wysłuchasz mnie, pomożesz.
Ale nie mogę niczego wymagać bo nie jesteś moją własnością.
...
Przez ostatnie dni byłeś przy mnie zawsze gdy tylko Cię potrzebowałam.
To właśnie Ty mnie wysłuchałeś.
Ty byłeś.
Ty sprawiłeś, że dzień stał się lepszy.
Ty sprawiałeś, że miałam prawdziwy uśmiech na twarzy.
Ty sprawiasz, że czuję się jak księżniczka.
                                                                  Kocham Cię mój księciu, Twoja
                                                            Roksi."
Gdy to pisałam, moją twarz zalał strumień łez. Miałam strasznie mieszane uczucia. Byłam szczęśliwa i smutna. Bałam się jego reakcji, ale ja będę żyła lepiej. Staram się spełniać moje marzenia, a podobno dzięki temu człowiek staje się lepszym. Jeszcze raz przeczytałam list i delikatnie włożyłam go do fioletowej koperty. Wiedziałam, że muszę się zbierać. Wzięłam żółtą kartkę i napisałam wiadomość do rodziców. Wiem, że mogą się zdenerwować, ale nie obchodzi mnie moje życie. Chcę aby innym żyło się lepiej, bo wiem, że nie mam na co liczyć. Moje życie nigdy nie było normalne. 
"Chcę spełnić swoje marzenie. Dziś mam okazję. 
Gdy tylko będę mogła, zadzwonię. Obiecuję.
Wasza kochana Roxi :)"
Wyciągnęłam Iphone 'a i zamówiłam taksówkę, która miała być za 7 minut. Powoli ubrałam płaszcz i air max 'y po czym wyszłam przed dom i czekałam. Moją głowę zapełniały pytania typu "Co by było gdyby..?" lub "Co teraz będzie?". Na całe szczęście nie długo, bo po chwili przyjechał samochód, wsiadłam i podałam adres. Owszem, bałam się. Strasznie się bałam, ale byłam dobrej myśli. Przez chwile po mojej głowie przeszło kilka negatywnych myśli, ale szybko wyrzuciłam je z głowy. 
Sama nie wiem kiedy, ale znalazłam się przy szpitalu. Zapłaciłam taksówkarzowi, chwyciłam torbę i niepewnie ruszyłam przed siebie. 
Nigdy nie lubiłam szpitali. Źle mi się kojarzą. Po chwili byłam przy gabinecie. Zapukałam, a doktor uśmiechną się do mnie ciepło, próbowałam to odwzajemnić lecz niezbyt mi to wychodziło. Chyba to zauważył i przerwał tą niezręczną ciszę.
-Jesteś gotowa?
-Tak. Czy mogłabym na chwilę wejść do Justina?
-Nikt nie może tam teraz wchodzić.
-Proszę. To będzie chyba mój ostatni raz na 2 miesiące. Wie pan jak jest trudno żyć w rozłące z kimś kogo się kocha?
-Ok, wejdź, ale nie na długo. -uśmiechną się
-Dziękuję -pisnęłam i pewnie ruszyłam w kierunku sali numer 7. 
Po chwili już byłam przed nią. Wzięłam głęboki wdech i wydech, a po chwili otworzyłam drzwi. Usiadłam na krześle obok, chwyciłam jego dłoń i ścisnęłam delikatnie. 
"Witaj. To chyba ostatni raz jak się widzimy.
A później czeka nas długa rozłąka.
Może tak będzie lepiej?
może to nas wzmocni?
Mam nadzieję, że mój gest przyjmiesz pozytywnie.
Później będziesz częścią mnie.
Kocham Cię i szkoda, że mnie nie słyszysz.
Do zobaczenia kochanie."
Znów zaczęłam płakać. Bałam się co teraz będzie. Bałam się, że to co było teraz już nigdy nie wróci... Zostało mi wierzyć. Spojrzałam na mój tatuaż na nadgarstku i uśmiechnęłam się przez łzy..
-Pani Roksano, musimy już iść...
_________________________________________________________________________________
PIERWSZY RAZ JEST NA CZAS!
SIEDZĘ DZISIAJ CHYBA 3 H BY MIAŁ JAKIKOLWIEK ŁAD I SKŁAD, MAM NADZIEJĘ, ŻE TO USZANUJECIE.
KOCHAM WAS, DOMII <3 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

3 komentarze:

  1. cudowny :)
    jest w nim tyle emocji, że aż miałam łzy w oczach :')
    czekam na następny rozdział :P
    mam nadzieje że operacja przebiegnie pomyślnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuuuuper <3333 . A potem segzzzz hahahhaha <333 . Nie no żarcik <333
    Julciaaaa <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny, nawet nie mam słów aby go opisać. Jeden z najlepszych gratuluje! <3 ;*

    OdpowiedzUsuń