''- Czy moglibyście...''
- Czy moglibyście przeprowadzić na mnie badania, ja chce zostać dawcą - Powiedziałam pewna siebie, nie zastanawiając się nad tym. Lekarz spojrzał na mnie dziwnie, jakby nie wierzył w to co przed chwilą usłyszał. Byłam pewna swoich słów, nie miałam zamiaru ich cofać. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam w oczy zdziwione oczy lekarza.
- Przebada mnie pan ?
- Ale panienko..
- Zdecydowałam już, jeżeli jestem w stanie pomóc Justinowi, zrobię to - Moje serce czuło że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy by Justin mógł normalnie żyć, czułam się za niego w pewnym sensie odpowiedzialna. Ciążyła na mnie ta odpowiedzialność, zdawałam sobie sprawę z tego że gdybym nie spróbowała, żałowałabym tego do końca mojego życia.
- W takim razie proszę poczekać, niedługo jedna z pielęgniarek zaprowadzi panią do sali w której zrobimy podstawowe badania - Wytłumaczył i odszedł w stronę gdzie zabrali Jusa. Powoli podeszłam do jednego z krzeseł ustawionych pod ścianą. Usiadłam opierając głowę o zimny marmur. Odczuwałam swoje zmęczenie, nie tylko fizyczne ale i psychiczne. Byłam pewna że moja decyzja jest słuszna, nie żałowałam tego. Myślałam tylko o tym czy gdybym była wstanie pomóc Justinowi, jak operacja się nie uda, to czy ktoś będzie tęsknił. Mam wspaniałych rodziców, brata którego na prawdę strasznie kocham, przyjaciółkę na którą zawsze mogę liczyć i mam Justina, którego kocham, bardzo kocham. Mam świadomość że moją decyzją zranię ich, ale ja inaczej nie potrafię. Tak jak powiedział lekarz, nie czekałam długo. Już po chwili podeszłą do mnie niska brunetka która jak mniemam miała zabrać mnie na badana.
- Chodźmy - Uśmiechnęła się serdecznie choć trochę próbując dodać mi otuchy w tych trudnych chwilach. Od razu wstałam i ruszyłam za pielęgniarka. Już po chwili skręciliśmy w prawo gdzie znajdowały się ogromne drzwi które gdy tylko przed nimi stanęłyśmy automatycznie się rozsunęły. Gdybym powiedziała że troszkę się nie stresowałam, skłamałabym. Wiedziałam że teraz czeka mnie mnóstwo badań jak i konsultacji z wszystkimi lekarzami. Weszłam do pierwszych drzwi jakie wskazała mi kobieta. Tam już natomiast czekał na mnie lekarz.
- Witam, w jakiej sprawie do mnie pani przychodzi ? - Jego poważny ton głosu rozbrzmiał w moich uszach.
- Chciałabym zostać dawcą - Usiadłam na krześle naprzeciw mężczyzny nerwowo bawiąc się palcami.
- Przykro mi, ale dawcą może zostać tylko osoba dorosła - Spojrzał na mnie współczującym wzrokiem. Nie mogłam odpuścić, musiałam skłamać.
- Ale ja muszę, on nie ma oprócz mnie nikogo, jestem mu najbliższa - Spuściłam wzrok bojąc się ze kontakt wzrokowy mógłby mnie zdradzić. Modliłam się w duchu by uwierzył w to, by nagiął zasady.
- Nie mogę..
- Proszę - Odezwałam się szybko, mój głos z każdą chwilą bardziej się załamywał.
- Tak bardzo chce mu pomóc. - Szepnęłam, lecz na tyle głośno by lekarz mógł mnie usłyszeć. Westchnął głośno przez chwile jakby zastanawiając się nad tą cła sytuacją.
- O kogo konkretnie chodzi ? - Zapytał, a w mojej głowie rozbłysła iskierka nadziei. Automatycznie spojrzałam na niego pozbywając się zgromadzonych łez w oczach.
- O Justina Biebera, trafił tutaj, potrzebna mu nerka - Odpowiedziałam na jednym wydechu.
- Nie wierze że to robię, przez to mogę stracić prace i opinie na którą pracowałem całe życie...ale nie zostawię tak tej sprawy - Gdy jego wypowiedź dobiegła końca miałam ochotę aż skakać ze szczęścia.
- O mój Boże, na prawdę ?! - Krzyknęłam wstając na równe nogi. Mężczyzna tylko przytaknął, a ja w przypływie szczęścia podeszłam do niego przytulając się znienacka. Nie panowałam nad emocjami, byłam taka szczęśliwa.
- A więc zacznijmy robić badania..
Po paru godzinach, różnych badań jak i czekania, mogłam się dowiedzieć czy nadaje się na dawce dla Justina. Cała trzęsłam się aż z nerwów. Nie mogłam ustać w miejscu, co chwile chodziłam w te i z powrotem przed gabinetem doktora który pozwolił mi spełnić marzenie. To właśnie on teraz miał wszystkie moje wyniki które uzbierały się przez ten czas. Wreszcie gdy zaczęły już mnie troszkę boleć nogi oparłam się o ścianę wypuszczając głośno powietrze z płuc. Mój odpoczynek nie trwał długo, ponieważ już po chwili usłyszałam swoje imię zza drzwi pomieszczenia. Od razu zerwałam się i szybkim krokiem weszłam do pokoju.
- Witam ponownie - Głos mężczyzny nadal przybierał poważny ton, z którego nie mogłam się dowiedzieć niczego.
- I co pan wnioskuje po moich badaniach ?
- Sam jeszcze nie otworzyłem koperty z pani wynikami - Pokazał dużą brązową kopertę.
- Proszę usiąść - Zaczęcił mnie widząc stres wymalowany na mojej twarzy. Obserwowałam każdy jego ruch gdy otwierał kopertę wyjmując z niej parę kartek papieru. Moje serce zaczęło bić szybciej. Lekarz zaczął przyglądać się wszystkiemu uważnie, zadziwiało mnie to jak bardzo umiał ukryć wszystkie emocje ze swojej twarz. Tym samym wprawiał mnie w jeszcze większe zdenerwowanie. Lecz po chwili znów usłyszałam jego głos.
- A więc...
_______________________________________________________________________________
Tak więc witajcie ! ;* Jestem Iza, ale to już chyba wiecie ;) Napisałam ten rozdział ponieważ poprosiła mnie o to Domi. Oczywiście nie jest on tak dobry jak ona pisze ale starałam sie choć trochę jej dorównać ;*. Także mam nadzieje ze wam sie spodobał rozdział i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33
- Chodźmy - Uśmiechnęła się serdecznie choć trochę próbując dodać mi otuchy w tych trudnych chwilach. Od razu wstałam i ruszyłam za pielęgniarka. Już po chwili skręciliśmy w prawo gdzie znajdowały się ogromne drzwi które gdy tylko przed nimi stanęłyśmy automatycznie się rozsunęły. Gdybym powiedziała że troszkę się nie stresowałam, skłamałabym. Wiedziałam że teraz czeka mnie mnóstwo badań jak i konsultacji z wszystkimi lekarzami. Weszłam do pierwszych drzwi jakie wskazała mi kobieta. Tam już natomiast czekał na mnie lekarz.
- Witam, w jakiej sprawie do mnie pani przychodzi ? - Jego poważny ton głosu rozbrzmiał w moich uszach.
- Chciałabym zostać dawcą - Usiadłam na krześle naprzeciw mężczyzny nerwowo bawiąc się palcami.
- Przykro mi, ale dawcą może zostać tylko osoba dorosła - Spojrzał na mnie współczującym wzrokiem. Nie mogłam odpuścić, musiałam skłamać.
- Ale ja muszę, on nie ma oprócz mnie nikogo, jestem mu najbliższa - Spuściłam wzrok bojąc się ze kontakt wzrokowy mógłby mnie zdradzić. Modliłam się w duchu by uwierzył w to, by nagiął zasady.
- Nie mogę..
- Proszę - Odezwałam się szybko, mój głos z każdą chwilą bardziej się załamywał.
- Tak bardzo chce mu pomóc. - Szepnęłam, lecz na tyle głośno by lekarz mógł mnie usłyszeć. Westchnął głośno przez chwile jakby zastanawiając się nad tą cła sytuacją.
- O kogo konkretnie chodzi ? - Zapytał, a w mojej głowie rozbłysła iskierka nadziei. Automatycznie spojrzałam na niego pozbywając się zgromadzonych łez w oczach.
- O Justina Biebera, trafił tutaj, potrzebna mu nerka - Odpowiedziałam na jednym wydechu.
- Nie wierze że to robię, przez to mogę stracić prace i opinie na którą pracowałem całe życie...ale nie zostawię tak tej sprawy - Gdy jego wypowiedź dobiegła końca miałam ochotę aż skakać ze szczęścia.
- O mój Boże, na prawdę ?! - Krzyknęłam wstając na równe nogi. Mężczyzna tylko przytaknął, a ja w przypływie szczęścia podeszłam do niego przytulając się znienacka. Nie panowałam nad emocjami, byłam taka szczęśliwa.
- A więc zacznijmy robić badania..
Po paru godzinach, różnych badań jak i czekania, mogłam się dowiedzieć czy nadaje się na dawce dla Justina. Cała trzęsłam się aż z nerwów. Nie mogłam ustać w miejscu, co chwile chodziłam w te i z powrotem przed gabinetem doktora który pozwolił mi spełnić marzenie. To właśnie on teraz miał wszystkie moje wyniki które uzbierały się przez ten czas. Wreszcie gdy zaczęły już mnie troszkę boleć nogi oparłam się o ścianę wypuszczając głośno powietrze z płuc. Mój odpoczynek nie trwał długo, ponieważ już po chwili usłyszałam swoje imię zza drzwi pomieszczenia. Od razu zerwałam się i szybkim krokiem weszłam do pokoju.
- Witam ponownie - Głos mężczyzny nadal przybierał poważny ton, z którego nie mogłam się dowiedzieć niczego.
- I co pan wnioskuje po moich badaniach ?
- Sam jeszcze nie otworzyłem koperty z pani wynikami - Pokazał dużą brązową kopertę.
- Proszę usiąść - Zaczęcił mnie widząc stres wymalowany na mojej twarzy. Obserwowałam każdy jego ruch gdy otwierał kopertę wyjmując z niej parę kartek papieru. Moje serce zaczęło bić szybciej. Lekarz zaczął przyglądać się wszystkiemu uważnie, zadziwiało mnie to jak bardzo umiał ukryć wszystkie emocje ze swojej twarz. Tym samym wprawiał mnie w jeszcze większe zdenerwowanie. Lecz po chwili znów usłyszałam jego głos.
- A więc...
_______________________________________________________________________________
Tak więc witajcie ! ;* Jestem Iza, ale to już chyba wiecie ;) Napisałam ten rozdział ponieważ poprosiła mnie o to Domi. Oczywiście nie jest on tak dobry jak ona pisze ale starałam sie choć trochę jej dorównać ;*. Także mam nadzieje ze wam sie spodobał rozdział i wyrazicie swoje opinie w komentarzu <33
Super, szkoda ze troche krotko ale i tak super :)
OdpowiedzUsuńBoski *.* , czekam na nowy roździał : ***** Julia :))))
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuń