"-Ile ci jeszcze zostało?-zapytałam niepewnie"
-Sam nie wiem. Ale czuję, że niedługo.-spuścił głowę i posmutniał
-Ej! Głowa do góry, jestem z tobą i zawsze będę.
-Wiem, że się starasz, ale nie wiem czy da się jeszcze coś zrobić...-cały czas unikał mojego wzroku, więc postanowiłam delikatnie podnieść jego twarz tak by patrzył mi w oczy. Lecz cały czas próbował unikać mojego wzroku. Po pewnym czasie osiągnęłam cel. Spojrzałam mu głęboko w oczy dając mu wsparcie. Po chwili się uśmiechną i przegadaliśmy cały wieczór omijając ten wrażliwy temat. Chciałam mu dać wsparcie takie jak on daje mi. Gdy był przy mnie, czułam się jakby wszystkie smutki odchodzą. Nikt nigdy nikt mi nie dał tyle poczucia bezpieczeństwa i zaufania. Wiem, że nie jestem w stanie zapewnić mu tego, tak bardzo mnie to boli, mam też poczucie winy.
-Ej Roksano, wracaj tu do mnie, bo czuję się samotny. -zachichotał
-Przepraszam -posmutniałam
-Co się stało? Powiedziałem coś nie tak?- zapytał zmieszany
-Nic się nie stało, jest dobrze tylko się zamyśliłam. -przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a później Justin zaczął się do mnie zbliżać, a po chwili doszło do czegoś,czego nigdy bym się nie spodziewała. Pocałunek. Był on namiętny i przepęłniony czułością, smutkiem oraz przeprosinami, czułam jakbym była w niebie. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i oparliśmy nasze czoła o siebie.
-Przepra-nie zdążył dokończyć, bo upadł na ziemię i się nie ruszał. Tak bardzo się bałam, w ułamku sekundy padłam na kolana przed nim i zaczęłam płakać, nie wiedziałam co robić, ale czułam jak głos, który był skierowany od mojego anioła stróża "Zadzwoń na po karetkę, będzie dobrze, a ty spełnisz swoje marzenie, spokojnie, będzie dobrze". Od razu sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam gdzie trzeba, po jednym sygnale odebrali, histerycznym płaczem im wszystko wytłumaczyłam i podałam adres, po zakończeniu rozmowy zaczęłam się modlić, czułam, że Bóg mnie słucha i chce mi pomóc, ale modliłam się dalej. W pewnym momencie drzwi się gwałtownie otworzyły, a sanitariusze zabrali Justina, a mi pozwolili jechać z nimi. Byłam wystraszona i cały czas szlochałam. Nie wiem po jakim czasie dotarliśmy do szpitala, ale nie miałam czasu o tym myśleć, cały czas myślałam o Jussie, bardzo dużo dla mnie znaczy. Na razie nie mogłam wejść do sali, w której leżał, ale cały czas stałam przy szybie sali numer 7. Właśnie tam leżał.
Przez całą noc nic nie jadłam, a nawet nie zmrużyłam oka, stałam i czekałam, aż się obudzi, czekałam na jakąkolwiek zmianę na lepsze. Po chwili do jego sali wszedł lekarz, zbadał go i po kilku minutach wyszedł. Wiedziałam, że muszę się czegokolwiek dowiedzieć.
-Przepraszam.
-Tak? W czym mogę pomóc?
-Tam leży bardzo bliska mi osoba i chciałabym wiedzieć co się z nim dzieje? Jaki jest stan?
-Pan Bieber ma raka nerki -kiwnęłam głową na znak, że wiem o wszystkim- musimy szybko znaleźć dawcę.
-Kto może nim być?- zapytałam z nadzieją
-Każdy kto jest zdrowy i ma tą samą grupę krwi.
-Czy mogli byście ....
______________________________________________________________________________
Przepraszam, ale wczoraj nie miałam kompa, dlatego jest dzisiaj, przepraszam.
Czy jest ktoś, kto by chciał być informowany o rozdziałach?
Był ktoś na BELIEVE?
Mogłybyście polubić funpage : BELIEBERS mają ten SWAG :> DOPIERO ZACZYNAMY + JESTEM ADMINKĄ PODPISUJĘ SIĘ "Domii"
Całuję <3
Ja bylam na Believe ryczalam jak glupia haha film byl boski tak jak rozdzial. Tak myslam ze ona chce byc dawca :D
OdpowiedzUsuńja na Believe nie byłam :((((
OdpowiedzUsuńSmutam :(((
Jutin :(
Ale ona da mu nerke i beda zyli dlugo i szczesliwie prawda... prawda ??
Kocham Cie..
Anana